wiem że ktoś pomimo moich wad

wiem, że ktoś pomimo moich wad nut - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Masza Sadowska: O autentyczności pisze się i mówi w świecie ostatnio całkiem sporo. Mnie jednak wciąż ten temat fascynuje. Może dlatego, traduction moich wad dans le dictionnaire Polonais - Italien de Reverso, voir aussi , conjugaison, expressions idiomatiques Muszą też państwo zrozumieć, że pomimo szczerych chęci nie jest możliwe, aby jedno państwo członkowskie czy pojedyncza prezydencja miała wpływ na wszystkie zdarzenia i wszystkie środki. You will also understand that it is not up to a single Member State or a single Presidency to influence all events and all measures, as might Wrzucam to selfie, bo myślę, że ładnie w nim wyglądam. To wszystko. Nie ma innego powodu. Możesz czuć się ładnie. Jesteś piękna taka, jaka jesteś. Opublikuj selfie, jeśli chcesz. Nigdy nie wrócisz do tego dnia. Nie marnuj tego udając, że nie wiesz, że jesteś piękna. #selfie #gruby #szczęśliwy. Zobacz ten post na Instagramie Site De Rencontre Gratuit Femme Marocaine. 25 maja 2014 roku, godz. 00:14 0,0°C 5 września 2009 roku, godz. 21:49 13,8°C 19 listopada 2009 roku, godz. 14:02 31,6°C 4 stycznia 2010 roku, godz. 21:31 8 kwietnia 2010 roku, godz. 17:00 102,5°C 8 maja 2010 roku, godz. 12:24 74,4°C 6 lipca 2010 roku, godz. 14:23 48,7°C 29 sierpnia 2010 roku, godz. 22:15 7,4°C 26 września 2010 roku, godz. 18:57 6,3°C 15 kwietnia 2012 roku, godz. 12:56 6,3°C 7 października 2010 roku, godz. 1:00 8,6°C Jak Mnie Kochasz? 24 października 2012 roku, godz. 11:18 18,5°C 18 listopada 2012 roku, godz. 12:02 14,8°C 17 kwietnia 2013 roku, godz. 22:18 5,4°C Kochasz mnie ? 14 września 2014 roku, godz. 16:43 20,8°C Wyszukiwarka Gdyby tylko owoc Twoich przemyśleń zechciał się skrystalizować w postaci aforyzmu, wiersza, opowiadania lub felietonu, pisz. W przeciwnym razie godnie milcz. Poprzednia 1 2 Dalej Strona 2 z 2 Rekomendowane odpowiedzi no wlasnie. Przeciez nie trzeba koniecznie pedzic za pieniedzmi kosztem czegos innego. Mozna wypracowac stabilnosc finansowa nie rezygnujac z zycia prywatnego Podobnie na to patrzę :) MalaMi1001, Dla mnie to pomimo, że mogę mieć zły humor, pomimo że czasem się wściekam, pomimo moich wad, które ktoś akceptuje a nie próbuje mnie zmieniać. Tak ubrane w słowa - kojarzy mi się to miłością bez powodu A coś takiego sprawia, że moglibyśmy się wiązać z kim popadnie. Z kim popadnie? No chyba nie. Mój ex kiedy "walił focha" robił takie słodkie minki, które pomimo wszystko powodowały uśmiech na mojej twarzy. Najpierw się trochę napatrzyłam a potem rozmawialiśmy poważnie. Kiedy fochał się ktoś inny jakoś nie zależało mi na szybkim załatwieniu sprawy w cywilizowany sposób. Pewnie, że należy mieć róznicę zdań, bo inaczej wszystko nie ma sensu. Ale kiedy ktoś stawia warunek - zmienisz się albo koniec - wtedy mam to gdzieś. Już kiedyś pisałam, ze to co jednemu przeszkadza dla innych jest do zaakceptowania lub normalne. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość Ale co mają fochy do tego co napisałam? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach lusinnda, jakbyś była szczęśliwa z obecnym partnerem to chyba byś nie pokochała nikogo innego? czy coś Cię przy nim trzyma? dlaczego nie zwiążesz się z tym drugim, skoro z nim jest Ci lepiej, tylko trwasz związku, który się psuje? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Właśnie po to by nie budować własnego szczęścia na nieszczęściu kogoś innego. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Gość lusinnda, Właśnie po to by nie budować własnego szczęścia na nieszczęściu kogoś innego. 1. Zostajesz w związku, w którym jesteś - unieszczęśliwiasz siebie, partnera - który w końcu zorientuje się, że coś jest nie w porządku, oraz tego drugiego mężczyznę. 2. Wchodzisz w nowy związek - chwilowo unieszczęśliwiasz obecnego partnera dając mu jednocześnie szansę na stworzenie związku z kimś kto może go pokochać - nie widzę tu budowania szczęścia na czyimś nieszczęściu. Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach lusinnda, a moze tak uczciwie pogadac z mezem? Udostępnij tę odpowiedź Odnośnik do odpowiedzi Udostępnij na innych stronach Poprzednia 1 2 Dalej Strona 2 z 2 Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony. Zaloguj się Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej. Zaloguj się Kiedy zapytają Cię czym jest MIŁOŚĆ - bardzo często nie wiesz, co odpowiedzieć. Bo miłość to coś magicznego. Coś, co nie ma jednej definicji. Dla jednych miłość to uczucie, które sprawia, że widzisz wszystko w różowych okularach, dla drugich miłość to poczucie, że jesteś dla kogoś ważna, dla jeszcze innych miłość to świadomość, że jest ktoś obok, kto kocha nas pomimo naszych wad. Czym dla mnie jest MIŁOŚĆ? To świadomość bycia dla kogoś całym światem. Patrzenie razem w tym samym kierunku. To wspólne wieczory z W. spędzone przy lampce wina i rozmowach do białego rana. To wspólne pichcenie w środku nocy ulubionego makaronu, wspólne odkrywanie świata. To dzielenie wspólnie swoich trosk, zmartwień, radości i sukcesów. To poczucie szczęścia, bezpieczeństwa i radości z każdej wspólnie spędzonej chwili. Jodi Picoult powiedział kiedyś, że miłość nigdy nie rozkłada się po równo w związku. Nigdy nie jest pół na pół. To zawsze sześćdziesiąt do czterdziestu. Ktoś zakochuje się pierwszy. Ktoś stawia drugą osobę na piedestale. Ktoś staje na głowie, by życie toczyło się gładko i przyjemnie... Czy tak naprawdę jest? Odpowiedzcie sobie sami... Jeden z moich ulubionych pisarzy, William Wharton napisał kiedyś, że "miłość to pomieszanie podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma o co robić szumu. Jeśli dwa, to nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. Jeśli wszystkie trzy, to śmierć jest już nie potrzebna - trafiłaś do nieba za życia". Bądź zawsze mistrzynią w miłości. Kochaj, szanuj, podziwiaj, okazuj szacunek, pożądaj... I doceniaj starania swojego partnera. Kiedy myślę dziś o moim Tacie, przypominają mi się często wizyty na OIOMIE. Tam czujesz, że jesteś blisko śmierci. Czujesz wewnętrzny niepokój. Strach. Patrzyłam na Tatę, który ponad dwa miesiące leżał w śpiączce, dotykałam jego dłoni, czułam ciepło jego ciała i tak baaaardzo pragnęłam powiedzieć Mu, że go kocham... W sumie mówiłam... ale nie wiedziałam, czy słyszał. Czas spędzony w szpitalu był dla mnie czasem niezwykłym. Czasem trudnym, ale też czasem, który sprawił, że stanęłam na chwilę w miejscu i zaczęłam rozmyślać o swoim życiu. O relacjach i związkach w które wchodziłam. O miłości... O kochaniu... Dziś wiem, że do „miłości życia” docieramy metodą prób i błędów, wyciągając z każdej relacji lekcje. Kochamy, łamiemy serca – czasami to nasze kruszeją, ale ciągle są dzielne. Żyją. Oddychają. Jeśli z zakończonego związku wyciągamy mądre wnioski, mamy szansę rozwijać się, kształtować naszą osobowość, by w końcu stworzyć kompletny, dojrzały związek. I być ze sobą na zawsze. Dojrzała miłość uświadamia nam, że udany związek wcale nie musi być idealny i przebiegać według określonego scenariusza. Ta relacja uczy nas autentyczności. W dojrzałym związku możemy być bowiem sobą. W końcu jesteśmy gotowi zaakceptować naszego partnera takim, jaki jest naprawdę. I, co równie ważne, nasz partner postrzega nas dokładnie w ten sam sposób. Kiedy mija pierwsza faza zauroczenia, pojawia się moment, który spala wiele z naszych złudzeń o nas samych i o naszym partnerze. Mamy okazję, by stać się bardziej kochający i zacząć doceniać osobę, z którą jesteśmy, a nie projekcje i nadzieje jakie w niej pokładamy, jako o naszym „idealnym towarzyszu”. Jeśli związek wytrzyma próbę czasu, ma szansę stać się trwałą i silną relacją na długie lata. Angelita Lim powiedziała kiedyś: "Widziałam, że jesteś doskonały, a więc Cię pokochałam, a potem zobaczyłam, że nie jesteś doskonały, i pokochałam Cię jeszcze bardziej". W samo sedno... Kiedyś usłyszałam takie zdanie: „Kobieta potrzebuje bliskości mężczyzny, a nie świadomości, że jest zajęta”. Bo bycie z kimś to nieustanne zdobywanie, to nieustanna praca nad związkiem. To czułość, bliskość drugiej osoby. To gesty! Prawdziwa miłość to nie tylko uczucie, to coś głębszego: stan, określona postawa wobec drugiej osoby, której przecież towarzyszą sytuacje konfliktowe. To bycie z kimś pomimo jego wad. Na dobre i na złe. W sytuacjach kryzysowych. Piotr Fijewski, psycholog i psychoterapeuta, utożsamia miłość z troską. Lubię to porównanie. Troska bowiem kojarzy się z czułością, uważnością, empatią i wszystkim, co dobre. Psycholog zauważa jednak, że bardzo często przyjmujemy za tak oczywiste, że kogoś kochamy, iż zapominamy mu to pokazać, wysłać sygnał, by ten ktoś też to poczuł. Dlaczego? Bo różne są języki miłości. Fijewski mówi o tym, że poczucie bliskości często manifestuje się w pretensjach. Kobieta ciągle narzeka: „ciągle cię nie ma; znowu wychodzisz”. Mężczyzna odbiera to jako pretensję czy krytykę, a w gruncie rzeczy ona mówi o potrzebie bliskości. Psycholog mówi o ważnej umiejętności odczytywania tego typu komunikatów nie jako ataków, lecz np. jako wyrazu tęsknoty. Bardzo często warto pytać: „Co masz na myśli kochanie? Jak mam to rozumieć?”, by nie przestrzelić w związku czegoś wartościowego. Warto ze sobą rozmawiać. Otwarcie! O wszystkim. Warto się ze sobą zaprzyjaźnić. Bo oprócz miłości w związku - ważna jest też przyjaźń. W miłości ważna jest także wolność. Dr Andrzej Wiśniewski w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów” mówi wprost: „WOLNOŚĆ jest konieczna. Bez niej dojrzały związek nie jest możliwy. Ale to nie znaczy, że wszystko nam wolno. (…) Wolność w związku zakłada odpowiedzialność za partnera. Bez niej jest nihilizmem, egoizmem. Odpowiedzialność w języku par nazywa się lojalnością. Jeżeli wybieram tego oto człowieka, bo on jest dla mnie najpiękniejszy, najważniejszy, niepowtarzalny, to szanuję jego uczucia i potrzeby. Nie narażam go na stresy, dbam o niego, troszczę się”. Pamiętajcie Kochani, w miłości chodzi o to, by cały czas mieć poczucie, że samemu też by się dało radę iść przez życie, ale wolimy towarzystwo akurat tej ukochanej osoby. MIŁOŚĆ JEST WTEDY, GDY TRZYMAJĄC ZA RĘKĘ BLISKĄ CI OSOBĘ MYŚLISZ SOBIE: MAM WSZYSTKO. Ja mam, a TY? :) Cóż, znamy już kilka zalet minimalizmu, więc uznajmy, że udało mi się do niego przekonać kilka osób. Niestety, minimalizm – jak wszystko – ma swoje wady. Aby nie być jednostronną, poniżej postaram się przedstawić kilka z nich. Trudne początki? Oczywiście, zazwyczaj najtrudniej jest zacząć, później to już jakoś leci. Dotyczy to pisania bloga, wielu projektów w życiu, zmiany pracy, itp. Nie inaczej jest z minimalizmem. Jednak podkreślę to, już nie wiem który raz z kolei 😉 minimalizm zaczyna się od zmiany sposobu myślenia. Owszem, można posprzątać w szafie, szufladach czy kuchni, a przy tym pozbyć się połowy swoich rzeczy. Można zerwać kontakty z osobami, które nas denerwują i wyjaśnić to wszystko minimalizmem. Jednak czy będzie to oznaczało, że staliście się minimalistami? Czy może zrobiliście miejsce na kolejne rzeczy przytargane ze sklepu? A może zyskaliście czas, który spędzicie z kolejnymi „wampirami energetycznymi”? Moim zdaniem stawanie się minimalistą jest procesem, w którym uświadamiamy sobie, co dla nas jest ważne. Z kolei wskazanie tych rzeczy w pewnym sensie nas definiuje. Nie przed światem, ale przed samym sobą. Przymusowe zdefiniowanie siebie Jeśli bez skrupułów pozbywasz się ostatniej koszuli, ale nie oddasz ani jednej swojej książki, to czy jesteś zapalonym czytelnikiem? A może po prostu chcesz uchodzić za inteligenta, mimo że większości z tych książek nie przeczytałeś? Jeśli uporasz się ze swoją szafą i skompletujesz kapsułową garderobę, ale nadal nie będziesz potrafiła oddać żadnej ze swoich piętnastu paletek cieni do oczu, to kim będziesz w swoim mniemaniu? Dbającą o siebie kobietą, która lubi mieć wybór? Czy tzw. „pustakiem”, który martwi się tylko o swój wygląd? Powyższe przykłady mają skrajny charakter, jednak według mnie wskazują jedną wadę minimalizmu. Nie można być minimalistą bez świadomości tego, kim jesteś. Oczywiście, nie neguję żadnej z przyjętych definicji siebie. Uważam, że każdy ma prawo do określenia siebie na swój własny sposób. Jednak, aby określić swój cel w minimaliźmie, musisz wiedzieć kim jesteś i dokąd dążysz. Przyjmijmy, że w swoim mniemaniu jesteś minimalistą. Pozbywasz się wszystkiego, co tylko wpadnie Ci w ręce. Zostawiasz tylko rzeczy niezbędne. Lecz jest jeden wyjątek: kolekcja Twoich ulubionych płyt z muzyką. Wszyscy Twoi znajomi wiedzą, jaki styl życia prowadzisz. Jednak pewnego dnia dowiadują się, że Twoja kolekcja liczy ponad sto płyt i zaczynają negować Twój minimalizm. Czy i Ty zaczynasz w niego wątpić, ponieważ według ich myślenia i pewnych definicji, taka kolekcja to wyklucza? Odpowiedź jest oczywista – minimalizm = posiadanie przedmiotów, które dają Ci szczęście. Zatem jeśli jesteś świadomym minimalistą, jednocześnie będąc całkowicie sobą, żadna definicja tego nie zmieni. Świadomie wystawiasz się na ocenę innych Pewnego dnia, przeglądając jedno z forum o tym stylu życia, natknęłam się na wpis pewnej osoby. Martwiła się ona, że jeśli opracuje swoją kapsułową garderobę, to wkrótce ktoś z jej otoczenia zauważy, ze cały czas nosi te same ubrania. Zadała też wówczas pytanie, jak pozostali minimaliści z tego forum, radzą sobie z takimi opiniami. Odpowiedzi były różne. Część czytelników odpowiadało, że nie stosuje tej zasady w swoim życiu, bo nie ma takiej potrzeby. Inni wskazywali na to, że nie sugerują się w tym temacie zdaniem innych. Pomimo tego, iż póki co, nie opracowałam swojej kapsułowej garderoby (może kiedyś), dużo bliżej jest mi do punktu widzenia tej drugiej grupy. Oczywiście w pierwszej chwili ten wpis na forum skłonił mnie do refleksji, jednak wnioski przyszły bardzo szybko. Jeśli jesteś świadomą siebie i swoich ideałów osobą, nie musisz nikomu udowadniać swojej wartości, poprzez takie rzeczy jak ubiór czy posiadane przedmioty. W moim odczuciu zawsze będzie to wyglądało następująco:Jeśli ktoś ocenia mnie po tych zewnętrznych atrybutach i na tej podstawie buduje opinie o mnie, to jestem mu/jej bardzo wdzięczna. Dzięki temu wiem, że osoba ta nie zasługuje, by być w gronie moich znajomych. Niestety minimalizm czasami wystawia nas na pewne komentarze osób, które nie rozumieją tego sposobu życia, albo mają na nie swój odmienny pomysł. I na tym polega cała siła pewności, że to co robimy, jest słuszne. Pozwoli nam to w ogóle nie przejmować się takimi opiniami i na rozsądne przedstawianie swoich argumentów. Minimalizm to taki „przyjaciel” na całe życie Minimalizm to proces. Rozpoczyna się od uświadomienia sobie problemu, następnie celu. Później porządkujemy swój dobytek i znajomości. I pewnie, można skończyć w tym miejscu. Jednak w zasadzie będzie to oznaczało stratę, wszystkiego co osiągnęliśmy na tym polu do tej pory. Minimalizm nie kończy się w momencie, gdy pożegnamy ostatniego „upierdliwca” z naszego życia. Jest to niekończący się proces, głównie myślowy. Polega na tym, że pilnujemy się przy każdych zakupach. „Sprawdzamy” pod tym kątem każdą nowo poznaną osobę. Zmieniamy pracę, jeśli trafimy do miejsca, które na samą myśl, przyprawia nas o wrzody żołądka. I tak bez końca… Wbrew obrazkowi przypisanemu do tego wpisu, minimalizm nie wymaga postawienia swojego życia i otoczenia na głowie. Zmiany można wprowadzać powoli, małymi kroczkami, bez rewolucji. Uzmysłowienie sobie jakie minimalizm ma wady, pozwoli przejść nam przez ten proces z zachowaniem zdrowego rozsądku. Jednocześnie nie pozwoli to, by otoczenie miało negatywny wpływ na to, co robimy. Oczywiście, wszystkie te wady, to dopiero początek. Każdemu inny aspekt może sprawić trudność, zatem moje pytanie brzmi: Jakie wady według Ciebie ma minimalizm? A może powyższe wady da się przekształcić na zalety? dodane 2013-12-03 20:16 "W tej właśnie chwili Jezus rozradował się [...] i rzekł: Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie" (Łk 10, --- pomimo moich wad uśmiechnął się dziś do mnie Jezus ... w braciszku - który pierwszy raz od Wielkanocy spałaszował całe drugie danie na obiad i czyścił talerz paluchami wpychając je do roześmianej buzi i oblizując się... :-)) ... w kimś - od kogo usłyszałam dobre słowa i ujrzałam szczerą życzliwość na twarzy, a należała mi się porządna bura za to, co zrobiłam... Panie Jezu, całym sercem dziękuję za Twój uśmiech.

wiem że ktoś pomimo moich wad